poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Stresik...

Powoli zaczynam łapać stresa, ale póki co na szczęście jest mały i prawie nie zauważalny. Poza tym to raczej normalne się stresować, że będzie się super odpowiedzialnym za TAKIE! maleństwo.

Ostatnio byliśmy z eM'em w okropnie wytwornym sklepie, jakim oczywiście jest Pepco ;) i oglądałam ubranka dla dzieciaczków... no i ok przyznam że te na "12-miesięcy" nie są przerażające... ale im mniej miesięcy na metce, i im mniejsze ubranie to ...stresik.. jak zobaczyłam 0-3 miesiąca to zaniemówiłam. Dosłownie.
I oczywiście że to nie ubrania są najważniejsze, i w życiu bym tak nie pomyślała, ale one cholernie uświadamiają osobę która w życiu noworodka nie widziała (czyt. JA) jakie to małe, kruche i delikatne.
Ale stres stresem ale świadomość że to maleństwo będzie Cie kochać, ile na początku błędów małych nie porobimy z eM'em jest niemożliwa. Poza tym myślę że ten stres jest zdrowy. Bo trudno w takim momencie myśleć o tym że będzie przepięknie i różowo i jakie kolorowe, śliczne, słodkie ubranka Mała będzie nosić. Bo to jest nie ważne. Grunt żeby miała ciepło, sucho (że się tak wyrażę) i miała co jeść. Bo miłości to jej nigdy nie zabraknie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz