poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Koci biznes

Całe życie miałam psa, na psach się "znam", potrafię stwierdzić kiedy jest wesoły, albo wściekły, kiedy chce się bawić a kiedy ugryźć...

Ale kot... kurrrrka toż to inna bajka jest i teraz uczę się Wyjki.

I patrząc na naszego kota nie rozumiem na jakiej zasadzie działa przemysł kocich zabawek...
Pies (znowu) inna bajka, moja psina co ostała się na śląsku z Mamą miała kawał poplątanego sznurka czule nazywanego "Frędzlem", miała maskotkę Kubusia Puchatka co się pałętał po domu i jest im wierna.

Wyjka odstała od Nas myszkę, takie cóś co ma w środku jakiś dzwoneczek, i jest oplątane sznurkiem tego samego typu co drapaki dla kotów. Ma uszka, nosek i ogonek.... i Wyjka ma to gdzieś.
Bo najlepszą zabawką dla kota jest, chusteczka higieniczna... paragon, reklamówka, karteczka samoprzylepna, sznurówki, sznurki przy spodniach, koperty po liście, czy rolki po papierze toaletowym, lub ręczniku papierowym.

I.. po co cokolwiek kupować skoro Wyj może mieć codziennie coś nowego? Przy okazji sprząta, bo znajdzie KAŻDY śmieć, papierek itd i przyniesie go Tobie żeby jej go rzucić. To akurat ogarniam bo raczej normalniejszym jest że to psy aportują więc po prostu trzeba było się przestawić że w tym domu to kot aportuje.

I co? I nie ogarniesz kota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz