piątek, 26 kwietnia 2013

Nie do rozumienia tylko do kochania.

Sześć miesięcy za nami i tak jak był "spokój" i wręcz wydawało mi się podejrzanym że nie ma żadnych typowych objawów ciąży (mdłości, humorki, smaki itd.) to teraz powoli zaczynam nie tylko wyglądać ale i czuć się ciężarówką.
Jakiś czas temu zauważyłam że jeśli zaczynam się hihrać to później się sama nakręcam i umieram ze śmiechu.      Więc czytając takie i inne poradniki wnioskuję że można to podpiąć pod "huśtawkę emocjonalną". Chociaż muszę tutaj napisać że:
"Hormony", "Emocjonalna", "...W Twoim stanie...", czy inne bliżej spokrewnione z ciążą określenia wywołują u mnie krwiożerczą chęć zamordowania kogokolwiek kto powiedział to do mnie/ "mojego stanu".
Szlak mnie trafia, jak nagle WSZYSCY ( kij że lekarz czy tam pielęgniarka...) ale WSZYSCY są znawcami ciąży.. Baaa! Są takimi znawcami jakby każdy (oczywiście niezależnie od płci) urodził już po 10 dzieci.

ja pierdykam. Jeśli jeszcze raz mi ktoś powie że nie będę się wysypiać przez prawdopodobnie pierwsze 3/5 lat. Że dziecko trzeba karmić. Czy inne jakże głębokie i nieoczywiste rady to chyba przywalę w ten pomocny łeb.

Ale jeszcze nawiązując do "huśtawki".

Czy kobieta jest w ciąży czy nie. Spotkałam się z tym że faceci nie rozumieją kobiet.
Pomijając to że prawdopodobnie większość kobiet sama siebie nie rozumie, to jednak są pewne przypadki kiedy tego rozumienia nie potrzeba. Jeśli ktokolwiek czy to baba czy chłop ma atak śmiechu i świetnie się przy tym bawi, to czy ważny jest powód? Nie, niech się śmieje ile wlezie bo to potrzebne, zdrowe i rzadkie w tych czasach. A jeśli płacze.... to nie pytaj o co chodzi. Najpierw daj się wypłakać! Z resztą czy ktokolwiek byłby w stanie zrozumieć co ktoś mówi przez pociąganie nosem, smakrania i ogólną histerię? Nie. Trzeba dać się uspokoić. Przytulić czy pocieszyć. A jeśli chodzi o zapłakane kobiety w ciąży to nie warto pytać. Prawdopodobnie same nie wiedzą. Ale skoro muszą się wypłakać to ... no cóż ..życie.

pozdrawiam
Rozemocjonowana Burza Hormonów gotowa do ataku.


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Koci biznes

Całe życie miałam psa, na psach się "znam", potrafię stwierdzić kiedy jest wesoły, albo wściekły, kiedy chce się bawić a kiedy ugryźć...

Ale kot... kurrrrka toż to inna bajka jest i teraz uczę się Wyjki.

I patrząc na naszego kota nie rozumiem na jakiej zasadzie działa przemysł kocich zabawek...
Pies (znowu) inna bajka, moja psina co ostała się na śląsku z Mamą miała kawał poplątanego sznurka czule nazywanego "Frędzlem", miała maskotkę Kubusia Puchatka co się pałętał po domu i jest im wierna.

Wyjka odstała od Nas myszkę, takie cóś co ma w środku jakiś dzwoneczek, i jest oplątane sznurkiem tego samego typu co drapaki dla kotów. Ma uszka, nosek i ogonek.... i Wyjka ma to gdzieś.
Bo najlepszą zabawką dla kota jest, chusteczka higieniczna... paragon, reklamówka, karteczka samoprzylepna, sznurówki, sznurki przy spodniach, koperty po liście, czy rolki po papierze toaletowym, lub ręczniku papierowym.

I.. po co cokolwiek kupować skoro Wyj może mieć codziennie coś nowego? Przy okazji sprząta, bo znajdzie KAŻDY śmieć, papierek itd i przyniesie go Tobie żeby jej go rzucić. To akurat ogarniam bo raczej normalniejszym jest że to psy aportują więc po prostu trzeba było się przestawić że w tym domu to kot aportuje.

I co? I nie ogarniesz kota.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Stresik...

Powoli zaczynam łapać stresa, ale póki co na szczęście jest mały i prawie nie zauważalny. Poza tym to raczej normalne się stresować, że będzie się super odpowiedzialnym za TAKIE! maleństwo.

Ostatnio byliśmy z eM'em w okropnie wytwornym sklepie, jakim oczywiście jest Pepco ;) i oglądałam ubranka dla dzieciaczków... no i ok przyznam że te na "12-miesięcy" nie są przerażające... ale im mniej miesięcy na metce, i im mniejsze ubranie to ...stresik.. jak zobaczyłam 0-3 miesiąca to zaniemówiłam. Dosłownie.
I oczywiście że to nie ubrania są najważniejsze, i w życiu bym tak nie pomyślała, ale one cholernie uświadamiają osobę która w życiu noworodka nie widziała (czyt. JA) jakie to małe, kruche i delikatne.
Ale stres stresem ale świadomość że to maleństwo będzie Cie kochać, ile na początku błędów małych nie porobimy z eM'em jest niemożliwa. Poza tym myślę że ten stres jest zdrowy. Bo trudno w takim momencie myśleć o tym że będzie przepięknie i różowo i jakie kolorowe, śliczne, słodkie ubranka Mała będzie nosić. Bo to jest nie ważne. Grunt żeby miała ciepło, sucho (że się tak wyrażę) i miała co jeść. Bo miłości to jej nigdy nie zabraknie.


sobota, 6 kwietnia 2013

Kiedy nie ma pogody na wyjście..

Ludzie tacy jak ja i mój Najlepszy na świecie Mąż, którzy nie koniecznie lubią wychodzić z domu, nie mają potrzeby wychodzenia do "klubów" czy innych potupankowych miejsc, kiedy pogoda jest kijowa na spacer albo przejażdżkę nad wodę czy gdziekolwiek najlepszym rozwiązaniem na zagospodarowanie wolnego dnia jest popołudnie/wieczór filmowy. Także wczoraj taki właśnie sobie zorganizowaliśmy. Ja, eM i Wyjka :)


Ciepły koc, micha (jakże zdrowej ;) ) przekąski, dobry film albo dwa i jest pięknie!Wczoraj oglądaliśmy wybór eM'a : "Wojownicze żółwie ninja" z 1990 roku. I mój wybór (chociaż oboje znaliśmy już i już widzieliśmy) bo uwielbiam takie bajki : "Gwiezdny Pył" na podstawie książki Neil'a Gaimana. Przepięknie spędzony czas i przepiękna bajka... ostatnio w ogóle często oglądam bajki / opowieści fantasy. W ostatnim czasie oglądaliśmy też świetną bajkę "Rise of the Guardians". I film familijny (nienawidzę tego określenia, kojarzy mi sie z jakimś super totalnym chłamem, a nie wszystkie filmy "familijne" takie są) "Kroniki Spiderwick".

Fajnie jest uciec od "Faktów" / "Teleexpresu" / czy innych "ZobaczKogoZabiliIJakNaŚwiecieJestŹle" programów i obejrzeć bajeczkę. I walić to ile się ma lat. Jestem przekonana że z moimi wnukami też będę je oglądać, i nie dlatego że wnuki będą chciały żebym z nimi oglądała ale dlatego że ja będę miała ochotę obejrzeć ten film :)

Pozdrawiam :) a chwila relaksu została uwieczniona! :)






środa, 3 kwietnia 2013

No i gdzie ta wiosna?

Jak człowiek ma być szczęśliwy z poranka? Z planów na najbliższy dzień, na spacer czy choćby wyjście do sklepu kiedy za oknem obrzydliwie szaro, chlupa i zimno. Juz powinno być miło, i zielono i cieplej. Nie oczekuję upałów, wręcz mam nadzieje że wiosna będzie (jak już się łaskawie pojawi) równie długa co zima a po niej od razu przyjdzie jesień. Ale CIEPLEJ chociać 15*C mogło by już być...

Mam dość mojego zimowego płaszcza i kozaków. Czapki nie noszę wiec mi to lotto, ale gdybym nosiła to jej też miałabym juz dość! ILEŻ MOŻNA!

Gdzie słońce, i cienka kurtka i trampki?... Niby nic specjalnego ale czekam na dzień kiedy wyjście z domu z ubraniem się zajmie mi 4 minuty. A nie 10.

No i już chciałabym jakiegoś kwiatka czy roślinkę na balkonie zobaczyć... Albo chociaż zobaczyć możliwość że urośnie a nie zamarznie w nocy.