Kiedy całe życie mieszkasz na śląsku (i nie, na śląsku nie ma wiecznie sadzy, nie chodzi się po węglu, drzewa są tak samo zielone jak wszędzie indziej, i widać błękitne niebo, i biale chmurki - takie sprostowanie dla tych co mają skrzywione pojęcie o Śląsku.) a później można się przenieść do Ukochanego który mieszka prawie nad morzem i codziennie słuchać mew, i czuć zapach morza to niesamowicie cudowne uczucie. Zwłaszcza jeśli właśnie zaczęło się lato i jest pięknie ciepło i wspaniała pogoda, a takie klimaty można było poczuć tylko na koloniach. Może dla niektórych to jest strasznie proste lub nawet trywialne ale mi osobiście sprawia to tak ogromną radochę że postanowiłam o tym napisać. Oczywiście nie było by w tym nic pięknego gdybym po prostu się tu przeniosła, i to że jest tu eM. jest największą radością z tego wszystkiego, reszta to tylko smaczki. Skrzek mew, mocniejszy wiatr pachnacy morzem, kawałek wody (staw?) już 7 minut spacerkiem od domu......pieknie jest.
I nie wiem czy to przez wiosne, czy przez to ze jestem szczesliwie zakochana, czy przez to ze jestem w ciazy. Ale zaczelam zwracac ogromna uwage na takie drobnostki. Ptaszek spiewa, kwiatki kwitna, czy Wyjka mruczy i juz jestem szczesliwa. To mi wystarcza.
A że ostatnio taką "drobnostką" jest nowy telefon! I Ci co chociaż trochę bardziej mnie znają wiedzą że technologia komórkowo/smartphonowa mnie kręci.
Moooowie Wam... mieć jakiś tam sprzęcik a później przeskoczyć tyle "etapów" w rozwoju komórkowym to robi wrażenie...
Moooowie Wam... mieć jakiś tam sprzęcik a później przeskoczyć tyle "etapów" w rozwoju komórkowym to robi wrażenie...
Więc powodów do radości mam jak widać co nie miara. Wiec kilka uśmiechów Wam wysyłam
:-) :-) :-)
Podzielcie się równo ;-)
:-) :-) :-)
Podzielcie się równo ;-)
Pozdrawiam.